sobota, 23 lutego 2013

Adrenaline rush

Jak tylko pomyślę o Włochach od razu serce zaczyna mi bić szybciej. Jak do tej pory byłam w tym kraju chyba najwięcej razy. Rodzice zabierali mnie w różne strony Włoch od moich najmłodszych lat. Byliśmy w Neapolu, Rzymie, Mediolanie, Wenecji, Pizie, Florencji i w wielu innych ciekawych miejscach. Każde z nich rządzi się swoimi prawami. Każde ma swoje tajemnice i wyjątkowe zakątki. Dlatego mogę to tych miejsc wracać, zarówno w myślach jak i w prawdziwym życiu. Włoch nigdy nie za wiele!
Nie rozumiem ludzi, którzy nie kochaja tego kraju. Owszem, Włosi są leniwi i cwani, ale to w żaden sposób nie ujmuje ich śródziemnomorskiej naturze. Bo czymże byłyby Włochy bez popołudniowej drzemki w cieniu wielkiego drzewa, czy też lunchu w trattorii pod parasolem. No i w ten sposób rozpoczynam temat jedzenia... Temat rzeka. Mogłabym jeść i mówić o jedzeniu bez końca. Włochy mają tyle do zaoferowania. Przepyszne pizze, wymyślne makarony, dobre wina i zaskakujące desery. Czego chcieć więcej ? Każdy region specjalizuje się w przygotowywaniu konkretnych potraw z lokalnych produktów. Rodzinne biznesy, w których gospodyni może popisać się swoimi umiejętnościami tryumfują. Bo to właśnie one są najczęściej poszukiwane, zarówno przez rdzennych Włochów, jak i złaknionych wrażeń smakowych turystów.

Koniec tego dobrego. Czas wziąć się do roboty.

Winogrona na targu w Rzymie
Niespodzianka urodzinowa od Laury - mojej koleżanki Włoszki


Suszone pomidory - San Gimgnano
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz